Rozczarowanie, niedowierzanie, smutek. Kto wie czy nie większy w Częstochowie, aniżeli w klubie z Leszna, który pożegnał się z PGE Ekstraligą. Siódme miejsce Włókniarza w lidze i ,,wakacje”, podczas gdy inni będą rywalizować o medale, to duży cios dla żużlowej społeczności klubu spod Jasnej Góry.
[ZT]35246[/ZT]
Gdyby ktoś przed sezonem, lub nawet w jego trakcie, powiedział, że Włókniarz zakończy rozgrywki już po rundzie zasadniczej zapewne kto inny w tym momencie popukałby się z politowaniem w głowę. No bo jak taka kadra z Madsenem, Mikkelsenem, Woryną, Hansenem, Drabikiem może do końca walczyć o utrzymanie?... Przecież to zespół na walkę o co najmniej półfinał.
Zakończone dla Częstochowian rozgrywki pokazały, że jednak można i że to to tylko sport i pewnym niczego być nie można. Lwy jeszcze przed dwoma ostatnimi meczami, czyli tym zaległym domowym z Falubazem oraz wyjazdowym w Grudziądzu były w najlepszej sytuacji spośród czterech drużyn, które walczyły zarówno o play-off, jak i utrzymanie, mając 16 punktów zaliczki z Zielonej Góry oraz 12 punktów ,,na górce” z ZOOleszcz GKM Grudziądz. Pełna pula z zespołem z Lubuskiego dawała ekipie Janusza Ślączki czołową szóstkę. Tymczasem rzutem na taśmę udało się wyrwać remis i dwa duże punkty. Czarę goryczy przelała druzgocąca porażka w Grudziądzu i wspomniane siódme miejsce stało się faktem. Nieliczni jeszcze łudzili się, że w sukurs drużynie przyjdzie Apator, który urwie punkty Zielonej Górze. Do tego jednak nie doszło i katastrofa stała się faktem.
Włókniarz kajał się, przepraszał po swoim ostatnim spotkaniu, ale prawdę mówiąc kibic chce igrzysk, walki, zaciętości w dążeniu do celu. Tego zabrakło, bo zamiast tego z każdym spotkaniem gęstniała atmosfera. Przepychanki pomiędzy teamami dwóch Duńczyków, zamieszanie w parku maszyn, to wszystko nie miało dobrego wpływu na resztę drużyny. Tę naturalnie mieli ciągnąć za uszy Madsen z Michelsenem.
Pierwszy z nich na pewno robił swoje, ale już ten drugi częściej zawodził, aniżeli dawał powody do zadowolenia. Nie można też wyniku drużyny rozpatrywać wyłącznie patrząc na młodszego z Duńczyków, bo ogromne problemy dotyczyły też Maksyma Drabika. Pewnie też trochę więcej obiecano sobie po Worynie i choć nie był to jego zły sezon, to zapewne stać go na więcej. Swoją pracę wykonał Mads Hansen, pomimo słabszej końcówki. O młodzieży rozpisywać się nie będziemy, bo tu raczej nie było dużych oczekiwań i to nie ci najmłodsi byli winni fatalnego wyniku zespołu.
Z każdym meczem postępowała degrengolada we Włókniarzu i w Częstochowie ,,zadowoleni” mogą być tylko z tego, że zespół się utrzymał, choć brzmi co najmniej nieprawdopodobnie.
Znów ,,gorąco” wokół klubu
Tuż po zakończonym dla pierwszej drużyny sezonie w Częstochowie rozegrano jeden z pojedynków U-24 Ekstraligi. Spotkanie obserwowała garstka kibiców. Kilku z nich postanowiło skrytykować działania klubu, a szczególnie prezesa. Pojawiły się ,,mocne” transparenty, które nie spodobały się ochronie. Nie wiemy jednak czy tylko ochronie, czy był to nakaz idący odgórnie. Prezes Świącik zaprzeczał, że był wtedy na stadionie. Doszło do przepychanek i użycia gazu. To kolejny dowód na to, że w Częstochowie dzieje się źle, a wszystko to ma niewiele wspólnego z promocją żużla.
-Na pewno chciałbym przeprosić kibiców za ten sezon, który powinien inaczej przebiegać. Założenia były inne. Nie chcę za to wszystko winić zawodników, trenera. Biorę wszystko na siebie, bo to że było jak było to wina kierującego klubem. Biorę za to całą odpowiedzialność. Dokonamy pełnego audytu sportowego i przedstawimy kibicom to jak będziemy chcieli to naprawić, a przy okazji wprowadzić do klubu osoby mile postrzegane przez częstochowskich kibiców. Przy okazji chciałbym przeprosić wszystkich tych, którzy zostali obrażeni przez ochronę podczas meczu U-24. Będę rozmawiał z ochroną, będę to wszystko analizował. Wszystkich, którzy czują się dotknięci, ale też zawiedzeni, tym co zrobił klub przepraszam i biorę całą winę na siebie. Mam nadzieję, że najbliższy czas pokaże, że ten klub, to jest klub kibiców, czyli ,,Włókniarz to my” - powiedział Michał Świącik, prezes Włókniarza.
Jaka przyszłość?
Co dalej z Włókniarzem? Ogromne pieniądze poszły na utrzymanie mocnej kadry, a wyniku brak. Wiele już teraz się mówi, że z zespołu odejdzie Michelsen, którego na jazdę namówili w Toruniu. Liderem ma pozostać Madsen. Przedłużono kontrakt z Kacprem Woryną, ale pomocy potrzebuje błądzący Drabik. Przyjść ma Wiktor Lampart, który zawodził w Toruniu.
Drużyna potrzebuje jednak drugiego mocnego zawodnika. Wyboru wielkiego nie ma. Czy może to być Jason Doyle? W sumie wiele niewiadomych, jeśli chodzi o skład na przyszły rok. Nie ulega wątpliwości, że pod Jasną Górą będzie oszczędniej, bo nie zawsze pieniądze przekładają się na poziom sportowy. Z drugiej strony może to jednak też zwiastować kłopoty.
Klub potrzebuje na pewno ,,oczyszczenia” i mądrości w podejmowaniu kluczowych decyzji. Być może kogoś ze świeżym spojrzeniem, a najlepiej kogoś z zewnątrz. Kibice w Częstochowie zasługują bowiem na coś więcej, a już na pewno nie chcą widzieć przepychanek i słuchać, albo czytać o tym, że ich ukochany klub stał się ,,pośmiewiskiem” i autorem niezliczonej ilości internetowych memów.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz