Texom Stal pokonała na własnym torze faworyta rozgrywek, Fogo Unię Leszno 44:43, odjeżdżając jeden z najważniejszych meczów sezonu. Choć przewaga gospodarzy to zaledwie jeden punkt, w obozie rzeszowian panuje duma i wiara, że w rewanżu drużyna jest w stanie powalczyć o wielki finał.
[ZT]38260[/ZT]
Prezes mówi o „wspaniałej podróży”, kapitan podkreśla charakter zespołu jadącego cały rok bez lidera, a menadżer chwali drużynę za walkę, odwagę i wyrównane zdobycze punktowe. Z kolei leszczyniacy zdaja się ze spokojem spoglądać na rewanż Oto co po meczu powiedzieli mediom klubowym uczestnicy widowiska
Panie prezesie, no kapitalny dzisiaj wynik. Wygrywamy z Lesznem, z faworytem. Za dwa tygodnie mamy rewanż. No jesteśmy na razie, można powiedzieć, jedną nogą w finale.
Przede wszystkim pierwsza rzecz – przepraszam za głos, ale dużo mnie ten mecz kosztował. A cóż, jeden punkt przewagi – najmniej, ile można. No ale to my mamy jednak tę przewagę. Jedziemy do wielkiego faworyta ligi, do Fogo Unii Leszno. Tam się można spodziewać wszystkiego. To będzie nowy mecz, nowy dzień. Teoretycznie jedziemy na pożarcie, ale tak naprawdę my się na torze nie położymy – będziemy walczyć.
Nie szkoda trochę, po takich meczach jak ten dzisiejszy, że to ostatni sezon?
To tak jak mówię – trzeba to rozpatrywać pod takim kątem, że to była wspaniała podróż. Każdy samolot kiedyś startuje i każdy w tej samej podróży ląduje. I to jest właśnie – jak wylądować, to z przytupem. Chociaż wolałbym wylądować w finale.
Jakieś słowo do kibiców?
Tak. Zapraszam wszystkich na wyjazd do Leszna, 31 sierpnia. Mam nadzieję, że licznie się stawicie w Lesznie na stadionie Alfreda Smoczyka, że pomożecie nam osiągnąć dobry rezultat. Nie wiem, ile będzie, nie wiem, czy wygramy czy przegramy, ale wiem jedno – na pewno będziemy walczyć. Będziemy walczyć dla was.
Dzisiaj co prawda przegraliśmy jednym punktem, ale dużo też daliśmy prezentów. Myślę, że przegrana tym jednym punktem nic tutaj nie robi. Walczymy dalej. Myślę, że to jeszcze tym bardziej nas będzie mobilizowało do dalszej pracy. To takie, powiem, przetarcie przed najważniejszym. Powinno u nas być dużo lżej, ale nie lekceważymy żadnego przeciwnika. Pełne skupienie i jedziemy do końca.
Dużo się działo podczas meczu, chociażby z taśmami. Jak Pan to widzi?
Nerwowość była od samego rana. Zastaliśmy tor rano bardzo przyczepny, nieregulaminowy. Z tego co wiem, prace torowe trwały tutaj do wpół do czwartej rano. Tor był bardzo gliniasty, zmoczony, później jeszcze raz rozbronowany, układany i suszony. Ale koniec końców tor naprawdę nadawał się do jazdy i był bardzo dobry.
No i teraz jakie plany na te dwa tygodnie przed rewanżem?
Plany jak zawsze – cały czas treningi dwa razy w tygodniu. Poszczególni zawodnicy mają jeszcze swoje zawody i też będą je odjeżdżać. Myślę, że jazdy nam nie będzie brakowało.
Świetne widowisko, chyba najlepsze w sezonie. Wszyscy nas skreślali. Leszno też nas wybrało, myślało, że będzie z górki, a tu zaskoczenie i wygrywamy.
No tak, jest ten jeden magiczny punkcik. Mam nadzieję, że obronimy go w Lesznie. Będziemy jechać na maksa i będzie to na pewno bardzo trudne zadanie, prawdziwe „Mission Impossible”. Ale mocno wierzę w ten zespół. Pokazaliśmy, że potrafimy, że mamy charakter. Podobało mi się, że mieliśmy jaja. Dojeżdżaliśmy tam, gdzie wcześniej nie dojeżdżaliśmy przez cały sezon praktycznie. Jechaliśmy ostro, ale fair play, to trzeba zaznaczyć. Troszkę zmieniliśmy tor – chcieliśmy przygotować go bardziej „pod koło”. Były z tym problemy, bo tor nie został odebrany, dopiero na godzinę przed meczem udało się go dopuścić. To utrudniło dopasowanie na początku. Ale z przebiegu całego meczu kibice mogą być zadowoleni z tej drużyny– było dużo ścigania, chyba najwięcej w sezonie. No i przede wszystkim – wygraliśmy. To wydaje się „tylko punkt”, ale to może być „aż punkt” w końcowej klasyfikacji. Teraz czekamy do 31 sierpnia, rewanż pokaże wszystko.
I chyba cieszy to, że cała drużyna zapunktowała, bo ja tak patrzyłem w program, tam chyba nie mieliśmy żadnej dwucyfrówki, a mimo to to my dzisiaj wygrywamy. Nawet to zero Wiktora Rafalskiego to tak naprawdę w tym jednym biegu no zrobił robotę Pawłowi, przytrzymał za sobą przez dwa okrążenia Janusza Kołodzieja i dzięki temu Paweł bez problemu dowiózł trójkę. Leszno przeciwnie, tam Kołodziej Parnicki świetnie, ale reszta drużyny zawiodła. Czy to jest też jakiś klucz do sukcesu? Może i na rewanż ta równa postawa.
Cały sezon praktycznie mamy tak, że każdy z zawodników punktuje. W jednych meczach było troszeczkę gorzej. Natomiast Paweł ostatnio wziął na barki to, że jest naszym liderem i dzisiaj też pokazał, że jest mocny. Reszta zawodników, jechała, punktowała. Wygraliśmy drużyną przede wszystkim. Wygraliśmy teamem, wygraliśmy atmosferą. Uważam, że ten sezon dla nas wszystkich, dla Stali Rzeszów to naprawdę jest coś i możemy być z tego dumni. Nie każdy z kibiców pewnie jest zadowolony, że mecze domowe przegrywaliśmy. Niektórzy mówią, że play-offy mamy dzięki Mikelowi. Nie, play-offy mamy tylko i wyłącznie dzięki temu, że zdobyliśmy wymaganą ilość punktów i znaleźliśmy się w pierwszej czwórce. I uważam, to jest to jest temat najważniejszy w tym momencie. Dziękuję drużynie, dziękuję za wszystko i skupiam się na rewanżu.
Nie mogę nie zapytać jeszcze jedną rzecz, bo dużo zamieszania w tym tygodniu było gdzieś tam, że że pan ogłosił w jednym z programów, że to pewnie pana ostatni sezon wstali. Jakiś komentarz do tego?
Nie chcę już komentować tego. Powiedziałem, co powiedziałem, zdanie podtrzymuję. Natomiast dla mnie najważniejszy w tym momencie jest mecz rewanżowy, bo jestem człowiekiem ambitnym, wszystkie sprawy doprowadzam do końca, a co tu się jeszcze wydarzy, sam Bóg raczy wiedzieć. Mówię, w sercu moim zawsze będzie Stal, cokolwiek się nie wydarzy, czy... No nie, nie będę ciągnął, ale mówię w moim sercu zawsze będzie wyjątkowe miejsce dla żużlowej Stali Rzeszów na pewno...
Marcin, no kapitalny mecz dzisiaj. Wygrywamy z faworytem, z drużyną, która wygrała rundę zasadniczą 44:43. Myślę, że jako kapitan czujesz dumę z zespołu. Ty też świetna postawa. Jak skomentujesz ten mecz?
Mówiłem w przedmeczowych zapowiedziach, gdy mnie pytano, jaki obstawiam wynik – że nie boimy się Leszna, że jesteśmy w stanie wygrać. Wszyscy się ze mnie śmiali, a dzisiaj pokazaliśmy. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą „za mało”, ale dla nas to jest wielka rzecz, bo od początku sezonu jedziemy bez lidera. Myślę, że przed sezonem nikt na nas nie stawiał, że będziemy w tym miejscu dzisiaj – poza trenerem, menadżerem i prezesem [śmiech]. Nie, no oczywiście, w klubie wszyscy mocno wierzyliśmy cały czas i wierzymy, bo dopiero jedną nogą jesteśmy w tych play-offach. Jeszcze drugą trzeba dołożyć i na pewno jedziemy bojowo nastawieni. To będzie na pewno trudniejsze zadanie w meczu wyjazdowym.
No właśnie Marcin, mecz wyjazdowy, ale dla ciebie trochę domowy, bo jednak w Lesznie się wychowałeś. Mamy kilku zawodników, którzy tam mają doświadczenie. Czy myślisz, że możemy to wykorzystać? W pierwszym meczu rundy zasadniczej było ciężko, tak samo w domu, a dzisiaj okazało się, że jednak Leszno jest do ugryzienia. Czy myślisz, że jest szansa ten jeden punkcik wybronić w Lesznie?
Na pewno jest szansa. Przed startem meczu mamy 50% szans na wygraną i 50% szans na przegraną. No, jeszcze jest remis, więc trochę procentów ucieka – ale śmieję się. Na pewno nie składamy broni, tylko dalej ciężko pracujemy.
Że tak powiem, żniwa to orka i tak dalej, więc o to chodzi, żeby po prostu dać z siebie ile się da [śmiech]. Trudny mecz przede wszystkim, bo rzeczywiście Rzeszowianie u siebie robili wszystko, co mogli, żeby wygrać to spotkanie i to im się udało. Od samego początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie, bo widzieliśmy, że ten tor jest zupełnie inny, więc trochę niepokoju w nas było. Wiedzieliśmy jednak, że musimy się skupić jak najbardziej na swojej pracy i polegać na sobie – dopytywać się kolegów, którzy jechali próbę toru czy wcześniejsze biegi, żeby podpowiedzieli. Raz łapaliśmy ustawienia, raz nie i to nam odjeżdżało. Po drodze mieliśmy też trochę pecha, ale to były nerwy. Tak jak nigdy nie mieliśmy praktycznie w drużynie żadnych taśm, tak dzisiaj było ich sporo. Ale może to oznacza, że wyczerpaliśmy już limit pecha i teraz będzie już dobrze pod tym względem. Bardzo dziękujemy kibicom, którzy za nami przyjechali, bo ich było naprawdę sporo, a tutaj jest bardzo daleko. Teraz wszyscy jedziemy do Leszna, więc musimy przeżyć to samo.
Wspomniałeś, że dużo nerwów u ciebie, ale można było dostrzec spokój. W zespole też uspokajałeś kolegów, bo tych nerwów – jak powiedziałeś – było sporo.
No tak, ja zazwyczaj jestem spokojny. Nie kopię, nie rzucam się, nic nie robię. Bardziej szukam w sobie, myślę, co źle robię i co muszę poprawić. Na przykład ostatni bieg w moim wykonaniu bardzo mi się nie podobał, ale fajnie, że z Nazarem pojechaliśmy mocno, pokazał klasę i dojechaliśmy do mety praktycznie równo. Gdybym jednak pojechał tak swojemu, to jeszcze dużo mi brakowało, więc mam rezerwy i muszę się na tym skupić. To spotkanie jest dla nas bardzo pozytywne. Przede wszystkim cało i zdrowi no i przegraliśmy tylko jednym punktem, a też mieliśmy się z kim ścigać – Paweł Przedpełski, Keynan Rew, Marcin Nowak, Nikola Klindt – chłopaki u siebie i w sezonie potrafią świetnie jechać. Dzisiaj pokazali swoją siłę. Paweł Przedpełski ma bardzo dobry sezon i cieszę się, że udało mi się z nim przyjechać na plus, ale jestem też zły na siebie, bo powinienem trochę lepiej.
Czyli teraz ten jeden punkt to tak naprawdę w Lesznie robicie swoje?
Tak, w Lesznie robimy swoje i miejmy nadzieję, że przez ten czas wykorzystamy każdy moment, by wyciągnąć z siebie, ze sprzętu i ze swoich możliwości jak najwięcej. Ważne też, żebyśmy zdrowi dotarli do rewanżu, bo dziś jest jak jest, a jutro może się coś wydarzyć – każdy jeździ jeszcze w innych ligach. Ja mam ten spokój, że tego nie mam, więc tylko treningi i – że tak powiem – żniwa, orka i tak dalej. Chodzi o to, żeby dać z siebie ile się da.
Na pewno było czuć, że to są play-offy. No co, no dzisiaj przegrywamy jednym punktem. Ale głowa do góry. U siebie damy z siebie jeszcze więcej i myślę, że będzie trochę mniej nerwowości i będzie to wyglądać dużo lepiej.
Skąd te błędy? Co się stało?
No nie zdążyłem. Dwie minuty dostałem. Trudno. No bywa i tak. No mamy nauczkę na przyszłość. Będziemy teraz bardziej czujni na tą minutkę.
Ten tor różnił się od tego, co tutaj było na rundzie zasadniczej?
No trochę się różnił. Dzisiaj tam była taka trochę zagadka na próbie i na obchodzie toru. Ten tor strasznie się ruszał, wyglądał bardzo przyczepnie, ale okazało się może troszeczkę inaczej. I ogólnie nasza drużyna – trochę za dużo nerwowości było i myślę, że dlatego ta porażka.
Texom Stal: Jacob Thorssell 6+1 (0,3,2,1*), Keynan Rew 8+1 (3,w,1*,1,3), Nicolai Klindt 8 (2,1,3,2,0), Marcin Nowak 9+2 (0,3,2*,2,2*), Paweł Przedpełski 9 (1,3,1,3,1), Franciszek Majewski 4 (3,1,0), Wiktor Rafalski 0 (0,0,0), Adrian Przybyło – NS
FOGO Unia: Nazar Parnitskyi 9+2 (3,1*,t,3,2*), Janusz Kołodziej 14 (3,2,3,3,3), Josh Pickering 3+1 (1,0,2*,0,-), Benjamin Cook 4 (2,2,t,0), Grzegorz Zengota 5+1 (2*,w,0,2,1), Antoni Mencel 3 (2,0,0,1), Kacper Mania 5+1 (1*,w,3,1), Emil Konieczny - NS
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz