Na leszczyńskim "Smoku" było wszystko, upał i deszcz, kurzyło się po czym zrobiło się błoto. Żużlowcy z Leszna i Częstochowy kończyli mecz brudni i umorusani. Pierwsi szczęśliwi, drudzy niezadowoleni z wyniku zawodów.
Częstochowskie "Lwy" zwyciężyły w Lesznie 50:40, zdobywając punkt bonusowy. Gospodarze zakończyli rundę zasadniczą na 6 miejscu i już w pierwszej rundzie przyjdzie im walczyć z najlepszym zespołem pierwszej części sezonu, czyli Motorem Lublin. A tego bardzo nie chcieli.
Zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa pokazał dużą siłę i nie przypadkowo jest wiceliderem tabeli. Goście początek meczu mieli słaby, ale gdy połapali ustawienia w motocyklach i najszybsze ścieżki na torze, to pokazali klasę. W końcówce zawodów spadł deszcz, który uniemożliwił bezpieczne ściganie i zepsuł widowisko. Na warunki narzekali zawodnicy jednej i drugiej drużyny.
- Spotkanie rozstrzygnęło się przed tą ulewą tak naprawdę, bo łapaliśmy wiatr w żagle. Wydaje mi się, że do tego momentu połapaliśmy co trzeba i nie wiem czy była potrzebna ta jazda po deszczu. Sędzia uznał, że jest tor do jazdy, ale co to za jazda kiedy nic nie widać - tłumaczył Kacper Woryna.
- Mocno naciskałem, żeby jechać w tym deszczu, bo liczyłem na cud. Liczyłem, że ze startu będziemy wygrywać. Wiadome było, że po starcie nie będzie żadnej walki - mówi Piotr Pawlicki.
Dużo szczęścia mieli organizatorzy, że udało się przeprowadzić mecz do końca. Szczęście mieli również zawodnicy, że w trudnych warunkach na torze, nikomu nic się nie stało.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu magazynzuzel.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz