Transfer Petera Kildemanda do Startu Gniezno wywołał wśród kibiców sporo emocji. Wielu z nich zastanawia się, czy Duńczyk wreszcie wróci do dawnej dobrej dyspozycji i spełni oczekiwania. W jego możliwości mocno wierzy menedżer Startu, Rafael Wojciechowski.
Na rynku transferowym w eWinner 1. Lidze było wiele gorących nazwisk. Do Gniezna równie dobrze mogli trafić tacy zawodnicy, jak: Michael Jepsen Jensen czy Niels K. Iversen. Włodarze klubu jednak zdecydowali się sięgnąć po Petera Kildemanda, który w ostatnich sezonach zawodził na całej linii. „Pająk” nie zachwycił nawet w minionym sezonie, gdy jeździł w pierwszoligowym Wybrzeżu Gdańsk. Co było zatem powodem ściągnięcia Duńczyka do Gniezna?
– Po zatrzymaniu trzech liderów z sezonu 2020 mieliśmy określony budżet na pozostałych zawodników. Przyznam szczerze, że nasze pole manewru było trochę ograniczone. Peter Kildemand był naszym pierwszym wyborem. Tego zawodnika polecił nam Fredrik Jakobsen – powiedział Rafael Wojciechowski.
Jednocześnie menedżer gnieźnieńskiego zespołu zaznacza, że klub nie nakłada wielkiej presji na Kildemanda. Główny ciężar zdobywania punktów ma spoczywać na zawodnikach, którzy byli liderami zespołu w sezonie 2020.
– Na chwilę obecną Kildemand jest zatrudniony jako solidna druga linia, a może także stać się jednym z liderów zespołu. Uważam, że Duńczyk jest w stanie punktować na odpowiednim poziomie – dodał Wojciechowski.
Jeśli Kildemand zawiedzie po raz kolejny, to na włodarzy Startu Gniezno posypią się gromy. Z drugiej strony 31-latek kilka lat temu był zawodnikiem światowej czołówki, jeździł w cyklu Grand Prix, więc równie dobrze może sobie przypomnieć swoje najlepsze lata. Kildemand ma efektowną sylwetkę na torze i potrafi świetnie atakować pod bandą. Być może tym zaskarbi sobie sympatię fanów Startu Gniezno i podbije eWinner 1. Ligę żużlową.