Bartosz Zmarzlik udanie zainaugurował walkę o czwarty tytuł mistrzowski w swojej karierze. Mistrz świata wygrał pierwszy w tym sezonie turniej Speedway Grand Prix w chorwackim Gorican. Polak w wielkim finale zawodów pokonał Roberta Lamberta i Fredrika Lindgrena.
[ZT]30114[/ZT]
Zmarzlik dokonał wielkiej rzeczy, bo jak wiadomo ścigał się na żużlu przez trzy dni z rzędu, do tego przemieszczając się setki kilometrów - z rodzinnych Kinic pod Gorzowem do Lublina (Platinum Motor Lublin - Betard Sparta Wrocław), z Lublina do Gorzowa (ebut.pl Stal Gorzów - Platinum Motor Lublin), z Gorzowa do Gorican (Speedway Grand Prix - runda 1).
My jednak mniej o wyniku sportowym, a bardziej o kulisach. Otóż, mogą mieć zastrzeżenia i nawet pretensje w Toruniu, gdyż czołowy "rajder" FNS Apatora - Robert Lambert zawalił mecz w Krośnie i trochę lepiej pojechał następnego dnia w Lesznie, ale jednak znacznie poniżej oczekiwań. Tymczasem, Lambert w Gorican to był ten zawodnik, którego chcemy oglądać w każdych zawodach, na wszystkich stadionach. Szybki, waleczny, nieustępliwy - tego zabrakło mu w czwartek i piątek w polskiej lidze. Dlaczego?
Okazuje się, że najlepsze motocykle Anglika już wcześniej pojechały do Gorican. Zawodnik na pewno powie, że ma wystarczająco dużo dobrego sprzętu i nie dzieli swoich silników na lepsze i gorsze. Możemy więc zapytać, tylko dlaczego występują tak duże dysproporcje wyników. Lambert w Krośnie - katastrofa, w Lesznie - trochę lepiej, ale wciąż przeciętnie, w Gorican - poziom światowy!.
[ZT]30112[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz