Kapitan leszczyńskich Byków brylował na "Smoku" podczas półfinałowego meczu rewanżowego play off DMP przeciwko RM Solar Falubaz Zielona Góra. "Piter" zdobył 12 punktów w czterech startach i w ostatnim biegu ustąpił miejsca młodszym kolegom z zespołu.
Pawlicki jeździł kapitalnie i cieszył się jak dziecko z awansu do finału play off DMP. Przy okazji wczorajszego meczu odniósł się do kontrowersji i zarzutów ze strony kibiców, którzy krytykowali go za upadki na torze. Doszło do nich w meczu Byków z Włókniarzem i Falubazem.
Piotr Pawlicki zyskał nie tylko w oczach kibiców z Leszna (fot. Magazyn Żużel)
Co niektórzy, porównali zachowanie Pawlickiego z "grą Neymara" i nie chodzi o klasę piłkarza, tylko o zachowanie na boisku, gdy jest faulowany. Część kibiców zarzuca Neymarowi symulowanie i wymuszanie interwencji arbitra.
- Niektórzy mówili o mnie, że jestem takim żużlowym Neymarem. Ta nagonka dodatkowo mnie zmobilizowała. Czasami lepiej położyć motocykl, niż jechać z kimś na bandę. Nie robię niczego specjalnie.
-Co do meczu, to bałem się gdy zaczęło padać. Wówczas nie wiedzieliśmy, czy uda się odjechać wymagane 12 biegów. Udało się. Teraz mam nadzieję na nasze czwarte złoto z rzędu - powiedział Piotr Pawlicki, kapitan Fogo Unii Leszno.
"Piter" zyskał w oczach nie tylko leszczyńskich kibiców, ale również zielonogórskich za uprzejmość i koleżeństwo. Gdy Piotrowi Protasiewiczowi zdefektował motocykl, Pawlicki po biegu podjechał do kapitana Falubazu i odwiózł go do parku maszyn. Wtedy brawo bili nawet oponenci talentu Pawlickiego i ci, którzy wcześniej nazywali go żużlowym Neymarem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz