Greg Hancock porzucił żużel, poleciał do Stanów Zjednoczonych i tam opiekuje się chorą żoną. Nie tylko kibice, ale przede wszystkim prezesi klubów zadają sobie pytanie, czy Amerykanin wróci do speedwaya?
- Tego nie wie nikt, czas pokaże - ucina wszelkiego rodzaju spekulacje na temat powrotu "Herbiego" jego przyjaciel Joe Parsons. - Jak każdy z nas stawia rodzinę na pierwszym miejscu. Ja go rozumiem i wspieram.
Hancock bez problemu znalazłby pracę w polskiej lidze, szwedzkiej lub angielskiej. Ale jak twierdzą klubowi promotorzy, musi dać sygnał, że chce i jest przygotowany. Prezes ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz Jerzy Kanclerz publicznie wyznał, że jest gotów zaproponować Hancockowi umowę z ekstra premią za awans do I ligi. Ale nie tylko nad Brdą myśleli o zatrudnieniu byłego mistrza świata. Żużlowiec, zanim ogłosił zawieszenie kariery, odebrał telefony z kilku polskich klubów. Pracę proponowali mu również przedstawiciele Elitserien. Odezwała się także amerykańska federacja motocyklowa, która chciała, by reprezentował jej interesy w Europie.
Jennie i Greg wychowują trzech synów - Wilbura, Billa i Karla
- Żużel zszedł na drugi plan - mówi o sytuacji Grega menedżer Dackarny Malilla Peter Karlsson, w której Amerykanin startował w poprzednim sezonie. - Najważniejsze jest zdrowie Jennie. Jeśli żona Grega wyjdzie na prostą, to z czasem również Amerykanin będzie mądrzejszy w temacie swojej sportowej przyszłości i będzie mógł myśleć o dalszej karierze.
Trener Marek Cieślak już nieraz mówił, że Hancock sprawdziłby się jako menedżer. Przede wszystkim jest lubiany w środowisku. Ale najważniejsze - zna się na rzeczy. Kwestie przygotowania sprzętu, nawierzchni toru i taktyka nie są mu obce.
- Młodzi zawodnicy często korzystali z podpowiedzi Grega. Zawsze był życzliwy i chętny do pomocy - wspomina Marek Cieślak czasy gdy współpracował z "Herbim" m. in. w Atlasie Wrocław i Falubazie Zielona Góra.
Próbowaliśmy skontaktować się z Hancockiem. Bez powodzenia.
(M)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz