Rozmowa z Mariuszem Staszewskim - trenerem Arged Malesa Ostrów Wielkopolski
Nie pytam o szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze, bo to kompletnie bez sensu. Chciałem cię zapytać o coś innego. Czy tak sobie wyobrażałeś ten sezon beniaminka z Ostrowa w PGE Ekstralidze?
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda)
Pewnie, że nie. To chyba oczywiste. Czy ten mecz z Częstochową, czy przede wszystkim ten pierwszy mecz z Grudziądzem, który był totalnym falstartem, powinny wyglądać inaczej. Nie poszło po naszej myśli. Poza tym mecze wyjazdowe? Może to nie są jakieś mecze na styku w naszym wykonaniu, ale wydaje mi się, że żadnego meczu nie "położyliśmy" i nie można powiedzieć o jakimś blamażu, czy kompromitacji. Są drużyny z PGE Ekstraligi, znacznie bardziej doświadczone niż my, które przegrywają znacznie wyżej. Niektórzy nie wychodzą z "trzydziestki", a my w najgorszym meczu wyjazdowym zrobiliśmy 35 punktów. Więc aż tak źle z nami nie jest.
Największy niedosyt?
Te dwa mecze u siebie. Pierwszy z Grudziądzem i ten przerwany z Częstochową. I tu i tu zdecydowanie było nas stać na lepszy wynik. No, ale co? Zapłaciliśmy bardzo "frycowe". Z tym, że ja dalej wierzę, że im dalej w las, tym będzie lepiej. To nie jest tak, że się już poddaliśmy, bo przegraliśmy kilka spotkań. Inni też przegrywają. A przed nami druga część sezonu i jeszcze sporo jazdy.
Z tym, że bez Grzegorza Walaska. On wróci w ogóle na tor w tym sezonie?
Nie wiem. Jest niezbyt dobrze. Kontuzja jest bardzo poważna i to nie jest kilka złamań, które zaraz się zrosną i zagoją. To nie są dwa tygodnie przerwy i wracamy do treningów. Grzesiek ma złamany obojczyk, ma złamanych pięć żeber, ma złamanych pięć wyrostków przy kręgosłupie, przy pięciu kręgach. Nie ma się co czarować i oszukiwać, że on za kilka tygodni wróci na tor. Trzeba się przygotować, że przerwa będzie dłuższa.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz