- Były dobre momenty, były gorsze momenty - jak u sportowca. Pod względem pracy był to dobry rok. Dobrzy ludzie, fajny tor, udana współpraca z trenerem, z kolegami z drużyny - mówi o ubiegłorocznych startach w barwach ZOOLeszcz GKM Grudziądz, Mateusz Bartkowiak.
Wychowanek Stali Gorzów zimą wrócił do macierzystego klubu, chociaż początkowo zastanawiał się nad kontynuowanie kariery w Grudziądzu.
- Początkowo tak było, kusiło. Ale wiem jaka jest moja sytuacja. Moją kartę przetargową posiada Stal Gorzów. Wiedziałem, że musze wrócić i nigdy nie mówiłem, że nie wracam - mówi dla "Magazynu Żużel" Mateusz Bartkowiak.
Grudziądzka drużyna zrealizowała zakładany plan, czyli obroniła miejsce w PGE Ekstralidze.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) -Nigdy nie mówiłem, że nie wracam do Gorzowa - mówi Mateusz Bartkowiak
- Walczyliśmy do ostatniego wyścigu, do ostatnich metrów - wspomina Bartkowiak. - Ostatni mecz z Częstochową był niesamowity. Ja siedziałem na trybunach, mając kontuzję. Ale byłem z kolegami, byłem blisko drużyny i chyba bardziej przezywałem te zawody niż oni. Bardzo kibicowałem, cieszyłem się. Dawno nie oglądałem meczu na takich emocjach - wyznaje junior GKM, który po sezonie wrócił do gorzowskiej Stali.
Bartkowiak jest po zabiegu. W ub. sezonie zerwał więzadła krzyżowe w kolenie. Zawodnik jest w trakcie rehabilitacji.
- Jestem coraz bliżej powrotu do pełni formy. Robię wszystko, by zdążyć do rozpoczęcia sezonu - zapowiada 19-latek z Drezdenka, który był gościem "Magazynu Żużel".
Głośno nikt tego w gorzowskim klubie nie mówi, by nie wywierać presji, ale przecież nie jest tajemnicą - Bartkowiak ma być liderem formacji juniorskiej w Stali w nadchodzącym sezonie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz