- Były to dla mnie czwarte zawody i za każdym razem jeżdżę na innym sprzęcie — mówi Adrian Miedziński po meczu Fogo Unia Leszno - Platinum Motor Lublin. Torunianin w szeregach "Byków" w piątkowy wieczór dostał dwie szanse i obu nie wykorzystał. "Miedziak" skończył zawody bez zdobyczy punktowej.
[ZT]30380[/ZT]
Trudno nie zgodzić się z Miedzińskim w temacie walki na torze. Żużlowiec po bardzo niebezpiecznym wypadku i długim leczeniu nie może złapać prędkości. W przeszłości należał do zawodników walecznych, nieustępliwych, a teraz ma problem by utrzymać kontakt z przeciwnikiem w walce na torze. Unia cudów nie spodziewała się po jeździe "Miedziaka", ale jednak liczyła na trochę więcej. Gdy pojawiły się kontuzje kolejnych zawodników, Miedziński dostaje szanse na kredyt. Co zdobędzie, to jego. Niestety, punktów nie zdobywa. Unia pomogła mu sprzętowo i organizacyjnie. W jego boksie pracują mechanicy kontuzjowanego Chrisa Holdera.
-Sporo ryzykowałem z ustawieniami, ale robiłem to świadomie, próbując skrócić sobie drogę i zaskoczyć, licząc również na szczęście. Ale jak się okazało skrótów nie ma. Z tego sprzętu co mam próbuję wyciągnąć co najlepsze. To są dobre rzeczy, ale potrzebuję jazdy, bo przecież trening jest treningiem, ale mecz to mecz. Na dodatek jeżdżę w najlepszej lidze, jak się człowiek pomyli, to właśnie tak to wygląda jak z Motorem — podsumował Miedziński.
[ZT]30379[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz