Tauron Włókniarz Częstochowa zakończył sezon na rozczarowującym czwartym miejscu. Dla jednych byłby to sukces, jednak dla Lwów taki wynik był porażką. Wydawało się, że minimum brąz, to dla tej drużyny to obowiązek. Stało się jednak inaczej. Czy nowy sezon będzie dla ekipy spod Jasnej Góry lepszy? Zobaczymy. Wiemy, że drużynę poprowadzi nowy trener.
Trener oczywiście na żużlu nie jeździ, ale powinien mieć wpływ na zespół, a także na atmosferę, która w Częstochowie mocno gęstniała, co było widać także na szklanym ekranie. Atmosfera poniekąd miała w pewnym sensie wpływ na taki, a nie inny wynik zespołu. Tego nie da się ukryć.
[ZT]31348[/ZT]
Wzajemne pretensje, słowne przepychanki nigdy nikomu nic dobrego nie przyniosły. Włókniarz ma wciąż skład na medal. Kadrowo nie dojdzie do wielkich zmian. Odejdzie, o czym mówi się od dawna, Jakub Miśkowiak, którego prawdopodobnie zastąpi Mads Hansen. Dojdzie też do zmiany trenera, a oficjalnie zdradził to podczas wywiadu przed rewanżem w meczu o brąz sam Lech Kędziora.
-Media już dużo mówiły o tym. To jest prawdopodobnie mój ostatni mecz w roli trenera Włókniarza - mówił Kędziora.
Po wygranym, ale tak naprawdę przegranym rewanżu nastroje w obozie Włókniarza były złe. Doszło do tego, że nikt z przedstawicieli drużyny nie chciał podejść do kamery i podzielić się spostrzeżeniami po przegranym rewanżu z Apatorem. Sytuację próbował ratować prezes Świącik, który poza kajaniem się i przeprosinami był zaskoczony słowami trenera, informując, że na temat dalszej współpracy z nim będzie rozmawiał dopiero nazajutrz.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź www.magazynzuzel.pl Obserwuj nas!
Rozmowa taka zapewne się już odbyła i będzie tak jak zapowiadał sam Kędziora i mówiły, pisały o tym media. Lecha Kędziory w Częstochowie już nie ma. To nie jest zaskoczenie. Nie było atmosfery, nie było dobrej komunikacji i nie było tego co najważniejsze, czyli wyniku, a z tego rozliczany jest sztab trenerski.
Kto za Kędziorę? Jeszcze niedawno głośno było o Jacku Frątczaku. To o nim mówiło się sporo. Były jakieś próby rozmów, ale coś poszło nie tak i tego tematu pod Jasną Górą już nie ma. Jest za to temat Janusza Ślączki. To on jest teraz kandydatem nr 1 do zastąpienia Kędziory i wielce prawdopodobne, że to on poprowadzi Lwy do walki o medale w sezonie 2024.
Ten wybór jest zaskoczeniem. Ślączka nie ma bowiem większych sukcesów na poziomie PGE Ekstraligi, no chyba, że za sukces przyjmiemy obronę ligi z ZOOleszcz GKM Grudziądz i zrobienie z toru przy Hallera twierdzy. Twierdza to słowo klucz. Ta przydałaby się właśnie Częstochowianom, bo jazda na domowym torze jest od kilku sezonów problemem drużyny, która lepiej wygląda w meczach wyjazdowych. W Częstochowie za to głównie dobrze czuli się goście. Może więc osoba Janusza Ślączki uporządkuje sprawy torowe? To może być kluczem do przyszłych sukcesów i takie myślenie kierownictwa klubu ma prawo się obronić.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz