9 sierpnia 2015 roku miały miejsce Derby Ziemi Lubuskiej pomiędzy Stalą Gorzów i Falubazem Zielona Góra. Tego dnia jeden człowiek sprawił, że mecz rozegrany w Gorzowie będzie pamiętany na zawsze.
Bohaterem spotkania okazał się Darcy Ward. Australijczyk w siedmiu startach zdobył 20 punktów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie otoczka związana z występem Warda w derbach. W specjalnej rozmowie z Magazynem Żużel wspomina ją Jacek Frątczak, ówczesny menedżer Falubazu Zielona Góra.
Darcy dostał zgodę
-W czwartek przed derbami jechaliśmy mecz w Tarnowie, który zremisowaliśmy. Darcy miał w tym wielki udział. Wszyscy wiedzieliśmy, że niedzielny mecz w Gorzowie jest bardzo ważny, więc zaproponowałem, aby wszyscy zawodnicy zostali w kraju do niedzieli. Mecz w Gorzowie był dla nas ostatnią deską ratunku, po tym jak nam skorygowano punkty w tabeli po wpadce dopingowej Łoktajewa. Musieliśmy zdobyć jakieś punkty meczowe, by mieć szanse na awans do fazy play-off - mówi Jacek Frątczak.
Jacek Frątczak (fot. Magazyn Żużel)
- Po meczu w Tarnowie Darcy bardzo prosił mnie o to, abym pozwolił mu lecieć do Anglii. Twierdził, że ma do załatwienia pilne sprawy rodzinne. Mówił, że mam spać spokojnie i że w niedzielę się wszystko uda. Zapewniał, że w Gorzowie zaprezentuje się perfekcyjnie. Z Wardem, od kiedy jeździł w Falubazie, miałem kontakt prawie codziennie. Bardzo potrzebował wyjazdu do Anglii, więc zgodziłem się - wspomina Frątczak.
Ward poleciał do Anglii, a pozostali zawodnicy zostali w Polsce. W trakcie weekendu trwały gorączkowe przygotowania do niedzielnych derbów. Wydawało się, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik i nic nie ma prawa tego zakłócić.
- W dniu meczu Darcy zadzwonił do mnie o 11.15. Nie miał prawa kontaktować się ze mną, bo wtedy powinien lecieć już samolotem, który wystartował z Anglii o 11. Od razu pomyślałem sobie, że jest jakaś afera. Na mecz z Gorzowem trzeba się zawsze dodatkowo przygotowywać mentalnie, ale także sprawdzać zawodników pod kątemlogistyki. Wydawało mi się, że wszystkie sprawy mam opanowane, ale spóźnienie Darcy`ego na samolot wszystko zaburzyło - wspomina były menedżer Falubazu.
Wiadomość od Darcy`ego Warda miała prawo zmrozić wszystkich członków sztabu szkoleniowego Falubazu. Wówczas drużyna musiała już sobie radzić bez Jarosława Hampela i Piotra Protasiewicza. Gdyby w Gorzowie zabrakło jeszcze Australijczyka, to mogłoby to się zakończyć pogromem. Tym bardziej, że Stal była bardzo zmotywowana, gdyż walczyła o utrzymanie w lidze.
- Zawsze na Derby Lubuskie kibice i działacze patrzą z większą uwagą, niż na inne mecze. Emocje dodatkowo podgrzewał powrót Patryka Dudka po półtorarocznej przerwie. Na domiar złego kontuzję miał Piotr Protasiewicz. Stosowaliśmy ZZ i wszystko było przed meczem rozpisane. Tak jak jednak wspomniałem wcześniej, zadzwonił Darcy i trzeba było wszystko układać od nowa - opowiada Frątczak.
Pytanie o samolot
- Niebywałe jest to, że w sobotę do rodzinnej firmy, w której pracowałem, wpadł na chwilę mój znajomy, pilot Aeroklubu Zielonogórskiego, Marek Jabłoński. Dla żartów go zapytałem, czy będzie miał na niedzielę gotowy samolot. On odpowiedział, że coś się znajdzie. To właśnie do niego, jako pierwszego zadzwoniłem z prośbą o pomoc w ściągnięciu Warda z Londynu. Marek zgodził się bez problemu. Wówczas nie było jednak wiadomo, skąd ma odbierać Australijczyka - mówi Frątczak.
Menedżer Falubazu oraz jego współpracownicy przygotowywali procedury logistyczne. W całą operację było zaangażowanych kilka osób, także spośród rodziny menedżera.
- Do pomocy włączyła się moja żona, która wyszukiwała połączeń lotniczych. Nie było za dużego wyboru. W okolicach godziny 13.30 wspólnie z Darcym zdecydowaliśmy, że poleci samolotem o 14.30 do Berlina. Na lotnisku Tegel miał wylądować o 16. Marek wynajął inną maszynę, dwusilnikową, która miała czekać na lotnisku na Australijczyka. Ten samolot był zarejestrowany w Cottbus i miał przywilej lądowania w Berlinie bez konieczności odprawy - relacjonuje Frątczak.
Kolejne opóźnienia
W Berlinie na Australijczyka czekał współpracownik klubu Piotr Kuźniak. Miał go odebrać z lotniska i przywieźć do Gorzowa, ale tylko wtedy, gdy Darcy Ward wyląduje planowo. Po opóźnieniach Kuźniak został ściągnięty w okolice Gorzowa i miał przywieźć Australijczyka na mecz z pola, na którym lądował już po transporcie z Berlina.
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video
- Wiedzieliśmy, że samolot z Wardem na pokładzie wyleciał z Londynu piętnaście minut później, niż było to planowane - kontynuuje opowieść Jacek Frątczak. - Ja natomiast uzyskałem zgodę od ekstraligi i telewizji na przesunięcie meczu o kwadrans . Stal Gorzów jednak się nie zgodziła. W związku z tym mecz nie mógł zostać opóźniony, ale ja powiedziałem, że zrobię to na własnych zasadach i wybuchnie niepotrzebne zamieszanie.
- Na domiar złego Darcy musiał przejść piętnastominutową odprawę w Berlinie, gdyż Australia nie jest w strefie Schengen. Mimo wszystko jednak mały plus był w tym, że samolot British Airways, którym leciał Australijczyk do Berlina, nadrabiał straty, bo był wiatr zachodni. Wyszło zatem spóźnienie, ale mogło być gorzej. Piotrek Kuźniak przyjechał autem do Gorzowa, zabrał kewlar Darcy`ego i wyruszył do niego na pole w okolicach Gorzowa. Stamtąd do stadionu było około 5 kilometrów - mówi były menedżer Falubazu.
Po wylądowaniu Warda trwała walka z czasem.
- Tuż przed rozpoczęciem meczu działy się dziwne rzeczy. Stal przyśpieszała prezentację. Gorzowianie myśleli, że Darcy nie dotrze na spotkanie, a ja wiedziałem, że będzie inaczej. Miałem swój plan, który zakładał lekkie przeciągnięcie meczu - zdradza Frątczak.
Jacek Frątczak zgłosił do sędziego zawodów protest w sprawie gaźnika Linusa Sundstroema. Wybór zawodnika był nieprzypadkowy, bo jego boks był najdalej od toru, więc udalo się urwać dodatkowe minuty.
Teatr jednego aktora
Ward miał on już wystartować w pierwszym biegu, ale w ramach ZZ-tki pojechał Andreas Jonsson. Ward został puszczony do boju w czwartym biegu i na dystansie wyprzedził samego Bartosza Zmarzlika. Już wtedy było wiadomo, że to będzie dzień Australijczyka.
- Można powiedzieć, że Darcy zdobył 21 punktów. W programie ma jednak 20, bo kazałem mu w trzynastym biegu przepuścić Iversena. Wtedy różnica w meczu wynosiła sześć punktów i mogliśmy w wyścigach nominowanych stosować rezerwy taktyczne - zdradza Frątczak.
Przewaga sześciu punktów Stali Gorzów nad Falubazem utrzymała się jednak do końca meczu. Mimo wielkich starań menedżera i doskonałej jeździe Darcy`ego Warda, zielonogórzanie nie zdołali wygrać. Zabrakło kilku niuansów. W pierwszym wyścig , Jonsson i Walasek jechali na 5:1, ale ten drugi przekroczył dwoma kołami wewnętrzną część krawężnika i został wykluczony.
W tym meczy Darcy Ward był nieuchwytny dla rywali (fot. Magazyn Żużel)
Darcy Ward był nieuchwytny dla rywali. Nawet gdy przegrywał starty, to z nawiązką nadrabiał na dystansie. Być może na jego świetną postawę miał wpływ fakt, że ledwo zdążył na mecz, nie stresował się jazdą, tylko logistyką. Jak wsiadł na motocykl, to emocje związane z dotarciem na mecz minęły.
- Na pewno to spotkanie zapamiętam do końca życia. Cieszę się, że wraz z teamem świetnie poukładaliśmy wszystko pod względem taktycznym oraz logistycznym. Do pełnego szczęścia zabrakło niewiele, ale bardzo ważne dla mnie jest, że ten mecz przeszedł do historii - zakończył Frątczak.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz