Car Gwarant Start Gniezno oraz Arged Malesa TŻ Ostrovia Ostrów nie były wymieniane w gronie drużyn, które mogą wygrać rozgrywki Nice 1. Ligi Żużlowej. Obie drużyny w rundzie zasadniczej radzą sobie jednak doskonale i coraz częściej pojawiają się pytania, czy są gotowe na ewentualne występy w PGE Ekstralidze?
Bardziej otwarcie o awansie do żużlowej elity mówią w Gnieźnie. - Nasz plan zakładał, że będziemy do niej pukać za dwa, trzy lata - przypomina Rafael Wojciechowski, menedżer i głównodowodzący w klubie z pierwszej stolicy Polski. Szansa na jazdę w PGE Ekstralidze może się jednak nadarzyć już po tym sezonie. Start, mimo fatalnego początku rozgrywek, ma przecież pewne miejsce w fazie play-off, a w konfrontacjach z potencjalnie najgroźniejszymi rywalami, czyli drużynami z Rybnika i Tarnowa, okazał się lepszy w dwumeczach. To dobry prognostyk przed decydującą fazą sezonu. - Zapewniam, że jeśli tylko nadarzy się taka okazja, to postaramy się wygrać rozgrywki Nice 1.LŻ. Nie będzie to łatwe, ale spróbujemy. To jest nasz sportowy cel - mówi menedżer.
Skok na bardzo głęboką wodę
- W tym momencie nie potrafię jednak odpowiedzieć na pytanie, czy będziemy w stanie podjąć rękawicę i już teraz zdecydujemy się na tak duże wyzwanie, jakim jest jazda w PGE Ekstralidze. Wszystkie kluczowe rozmowy na ten temat, między innymi ze sponsorami i władzami miasta, zaplanowaliśmy na przełom lipca i sierpnia. Dopiero wtedy będziemy wiedzieć, na czym stoimy - dodaje. Kluczowe decyzje mogą zatem zapaść w Gnieźnie jeszcze przed fazą play-off. - Od razu jednak dodam, że bez względu na efekty tych rozmów i tego, co z nich wyniknie, do decydujących meczów przystąpimy z jasno sprecyzowanym celem. Bo tak , jak wspomniałem wcześniej, bardzo zależy nam na wygraniu ligi - przekonuje Rafael Wojciechowski.
Ostrowianie w pogoni za Fogo Unią Leszno
O finale czy też ewentualnych meczach barażowych o awans marzą także w Ostrowie.
- To byłoby wspaniałe podsumowanie bardzo udanego sezonu. Udanego, ponieważ przed jego rozpoczęciem nikt nas nie typował w gronie tych, którzy mogą powalczyć o czołowe lokaty. To prawda, że skazywano nas na baraże, ale raczej te o... utrzymanie - śmieje się Radosław Strzelczyk, prezes klubu z Ostrowa. - My w PGE Ekstralidze? Organizacyjnie być może byśmy temu podołali, ale finansowo na pewno nie. Nie ma się co czarować, bez poważnego sponsora nie ma co o tym myśleć. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich o konkretny wynik sportowy niezmiernie trudno. W przypadku PGE Ekstraligi nasz budżet musiałby wzrosnąć kilkakrotnie. Trzeba mieć około 10 milionów, by tam czegoś szukać. To nie jest przeskok z II do I ligi. To skok na bardzo głęboką wodę - dodaje.
Klub z Ostrowa kilka razy pukał już do bram najwyższej klasy rozgrywkowej, ale za każdym razem wiązało się z to z późniejszymi kłopotami i lizaniem ran.
W Gnieźnie i Ostrowie nie boją się wyzwań, ale realnie oceniają swój potencjał i możliwości
- Dlatego teraz staramy się twardo stąpać po ziemi. Nasze miasto nie jest tak hojne, jak inne ośrodki. Nie możemy liczyć na milionowe dotacje. Cieszymy się jednak z każdej złotówki, która trafia do klubu i jesteśmy otwarci na każdą współpracę - zapewnia Radosław Strzelczyk, który dodaje, że finansowa stabilizacja jest podstawą funkcjonowania klubu z południa Wielkopolski. - Nie jest sztuką narobić długów i kłopotów. Po co nam awans, po którym mielibyśmy z hukiem spaść? - pyta prezes.
Marketing działa na pełnych obrotach
Zarówno w Ostrowie, jak i Gnieźnie obecne władze klubów startowały od zera. W pewnym momencie żużel w obu miastach znalazł się na ostrym zakręcie i istniało poważne zagrożenie, że to koniec tego sportu w tych ośrodkach.
- Dla nas to czwarty rok działalności. Od początku założyliśmy sobie, że będziemy stosować politykę małych kroczków. I ją realizujemy. Wychodzimy z założenia, że tylko dobrze wykonując swoją pracę będziemy w stanie przyciągnąć poważnego sponsora. On być może pojawi się jutro, a może za miesiąc, rok lub dwa. Dlatego zawodnicy jadą najlepiej jak potrafią, drużyna walczy, a my staramy się pokazać, że warto nam zaufać - mówi prezes Ostrovii.
Trener Mariusz Staszewski, prezes Radosław Strzelczyk i prezydent Ostrowa Beata Klimek starają się odbudować pozycję ostrowskiego żużla.
Z podobnego założenia wychodzą w Gnieźnie. - Non stop prowadzimy rozmowy z potencjalnymi sponsorami, i to nie tylko tymi z najbliższych okolic. Nasz marketing także działa na pełnych obrotach. Staramy się niczego nie zaniedbywać. PGE Ekstraliga, o której teraz rozmawiamy, od początku była w naszych długofalowych planach. Od początku też przykładamy wagę do innych, bardzo istotnych aspektów, związanych z ewentualnym sportowym awansem. Choćby do infrastruktury, bo ta w przypadku PGE Ekstraligi musiałaby być na najwyższym poziomie - przypomina Rafael Wojciechowski. Co ważne, w obu miastach żużel cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony kibiców. Kilka tysięcy widzów na meczach ligowych to w Ostrowie i Gnieźnie praktycznie norma.
- W mieście mamy koszykówkę i piłkę ręczną na bardzo wysokim poziomie, ale żużel to żużel. Na kibiców możemy liczyć. Po niedawnym, wygranym w niezmiernie dramatycznych okolicznościach meczu z Unią Tarnów, dostałem od jednego z fanów SMS-a, że jest dumny z naszej drużyny. To miłe i daje dodatkową motywację do pracy. Jestem pewien, że po ewentualnym awansie mielibyśmy w Ostrowie podobną sytuację, jaka jest teraz w Lublinie, gdzie fani nocami stoją w kolejkach po bilety na mecz - twierdzi prezes Ostrovii. Oba kluby, w przeciwieństwie do wielu innych ośrodków, nie mają także problemów z przyciągnięciem do swoich szkółek młodych chłopców.
Szkółki pękają w szwach
- W tej chwili doszło do sytuacji, że musieliśmy ograniczyć liczbę trenujących chłopców do 25 osób, bo nie byłoby możliwości, aby to wszystko "przerobić". Już wkrótce, za sprawą wygranego Budżetu Obywatelskiego, na naszym stadionie powstanie jednak minitor. I wtedy jeszcze bardziej postawimy na szkolenie. Od początku mojej pracy w klubie podkreślałem, że w przyszłości chcemy opierać nasz zespół na wychowankach - zapewnia menedżer Startu. Na swoich zawodników liczą także w Ostrowie. - Spoglądamy z zazdrością na Leszno i chcemy pójść podobną drogą. Już teraz mamy całą grupę młodych chłopców. Część z nich ma już licencję, ale są jeszcze za młodzi, aby jeździć w lidze. Wkrótce powinni być jednak znaczącą siłą w drużynie - przekonuje prezes klubu z Ostrowa.
Praca z młodzieżą ma to do siebie, że jej efekty są widoczne dopiero po pewnym czasie, a Start i Ostrovia już teraz mogą namieszać w Nice 1.LŻ. Czy ze składami, którymi obecnie dysponują oba te kluby, byłaby szansa na skuteczną walkę w najwyższej klasie rozgrywkowej?
- Przykład Motoru czy też takich zawodników, jak Mikkel Michelsen lub Anders Thomsen pokazuje, że żużlowcy z I ligi mogą rywalizować z najlepszymi, ale wiadomo, że to trudne - uważa Radosław Strzelczyk. Ostrovia, podpisując nową umowę z Tomaszem Gapińskim, rozpoczęła już zresztą budowę składu na sezon 2020. - W tej chwili nie zastanawiamy się, na jaką ligę będzie to zespół... Chcemy po prostu stworzyć najlepszą drużynę, na jaką nas obecnie stać - zapewnia prezes klubu.
Rafael Wojciechowski (z prawej), menedżer Czerwono - Czarnych
Od początku pracy obecnych władz bardzo konkretny pomysł na skład ma Start. Kilku zawodników z tej ekipy jeździ z orłem na plastronie już kilka lat i systematycznie podnosi swój poziom.
- Ci zawodnicy od początku wiedzieli, jakie są nasze plany na przyszłość, i że z roku na rok poprzeczka będzie zawieszana coraz wyżej. Wiadomo jednak, że po ewentualnym awansie skład trzeba byłoby wzmocnić. Nam najbardziej potrzebny byłby lider z prawdziwego zdarzenia oraz solidny junior, bo w przyszłym roku będziemy takiego potrzebowali - wylicza Rafael Wojciechowski, który już kilka lat temu postawił na takich zawodników jak: Adrian Gała czy Oliver Berntzon, a ci odpłacają się coraz lepszą postawą na torze.
Ekstraligowe derby Wielkopolski
Start poprzedni raz jeździł w najwyższej klasie rozgrywkowej w sezonie 2013, kiedy to w elicie występowało dziesięć drużyn. Ostatnio także pojawiają się głosy, by najlepszą żużlową ligę świata powiększyć do tylu zespołów. To dobry pomysł? - Podział obecnie obowiązujący wydaje się być optymalny. Nie wiadomo jednak, jak w kolejnych sezonach będzie wyglądała kondycja poszczególnych klubów. Zwłaszcza tych z niższych lig. Jeśli będzie ich mniej, to być może wówczas trzeba będzie pochylić się nad nowymi pomysłami i pomyśleć o powrocie do dwóch klas rozgrywkowych - twierdzi Rafael Wojciechowski.
Żużlowcy Startu staną na głowie, by spełnić marzenia swoje i kibiców
- Wszystko już przerabialiśmy i trudno w tym przypadku o jednoznaczną ocenę. Na ten temat powinni się wypowiedzieć przedstawiciele wszystkich ośrodków. Wiele zależeć będzie od liczby klubów odpowiednio przygotowanych do ligowej rywalizacji. Przykład Wandy Kraków pokazuje, że różnie z tym bywa. Pamiętam, że jak my wracaliśmy do ligowej rywalizacji, to istniała poważna obawa, że II liga składać się będzie tylko z pięciu ekip. I zdradzę, że wtedy byśmy do tych rozgrywek nie przystąpili. Bo trudno przekonać sponsora do inwestowania w klub, mając tylko cztery mecze w sezonie na własnym torze - mówi Radosław Strzelczyk. Jak zatem widać, w obu klubach nie liczą na ewentualny awans poprzez reorganizację rozgrywek. W obu też starają się realnie oceniać swoje możliwości, i to zarówno te sportowe, jak i finansowe.
Pierwszoligowe derby Wielkopolski w Gnieźnie zakończyły się remisem 45:45 i oba zespoły zakwalifikowały się do play off
Ten drugi aspekt wydaje się być zresztą nieco ważniejszy. Co nie znaczy, że Startowi oraz Ostrovii brakuje ambicji. - Tak, jak zapewniałem, zrobimy wszystko, aby wygrać Nice 1. LŻ - mówi menedżer Czerwono-Czarnych. Wiele po decydującej części sezonu obiecują sobie również w Ostrowie. - Jeśli wjedziemy do finału, to na pewno go nie odpuścimy. Nasza drużyna jest zbudowana z ambitnych zawodników. To sportowcy z krwi i kości, więc zakładam, że w najważniejszych meczach zostawią serce na torze - przekonuje prezes Ostrovii, któremu już od dawna marzą się ekstraligowe derby Wielkopolski.
- W naszym regionie jest aż sześć drużyn, a tylko Fogo Unia jeździ w elicie. Każdego roku mamy tam derby lubuskie czy też kujawsko-pomorskie, a tych wielkopolskich brakuje. Najwyższy czas, aby to zmienić - uśmiecha się na koniec Radosław Strzelczyk.
Tomasz Sikorski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz