Zimowe transfery nawet przez chwilę mnie nie rozgrzały, gdyż brakowało prawdziwych hitów. Od dawna było wiadomo, że nowego pracodawcy poszuka sobie Nicki Pedersen. Duńczykowi po degradacji Unii Tarnów nie opłacało się startować w I lidze. W największej potrzebie znalazł się zielonogórski Falubaz, więc obie strony szybko osiągnęły porozumienie.
Uważam, że na transferze Pedersena zakończyły się ruchy kadrowe godne odnotowania. Z całym szacunkiem, ale roszady typu Martin Vaculik w Falubazie czy Jakub Jamróg w Sparcie Wrocław, nie robią na mnie wrażenia. Mógłbym jeszcze wymienić kilka nazwisk - Paweł Przedpełski, Peter Kildemand, Kenneth Bjerre. Zadaję pytanie: co oni zmienią w układzie sił polskiej ligi? Uważam, że niewiele. Zmiany bardziej wyglądają na łatanie dziur niż wzmocnienia. Atak z szabelką na czołgi.
Zimą trochę hałasu narobił Grigorij Łaguta i potępiam jego zachowanie. Zawodnik, który spuścił ROW Rybnik do I ligi swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, następnie przepękał zimę w Rybniku i zrobił wielkie świństwo - podpisał kontrakt z Motorem Lublin. Bez skruchy i jakiejkolwiek samokrytyki zaskoczył nie tylko prezesa Krzysztofa Mrozka, ale wielu kibiców w całym kraju.
Każdego obowiązują reguły i zasady. Tym bardziej sportowca, którego na stadionie oklaskują tysiące kibiców. Łaguta wybrał drogę, jakiej powinien się wstydzić. Ja radziłem Motorowi Lublin zatrudnienie Grega Hancocka, ale Amerykanin wstrzymał się z decyzją. Może pomyślał, że za chwilę któraś drużyna przegra kilka spotkań, wpadnie w tarapaty i działacze do niego zadzwonią. W ten sposób może zarobi więcej, gdyż zimą większość klubów miała zamknięty budżet. Jan Krzystyniak
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz