W Polsce mamy deficyt zdolnych juniorów. Tymczasem były takie przypadki w polskim żużlu, że młody zawodnik błysnął i szybko zgasł. Trudno wytłumaczyć to zjawisko, ale przykłady można mnożyć. Wzięliśmy pod lupę 2-3 przypadki w oparciu o wyniki w mistrzostwach Polski juniorów.
Artur Bogińczuk. Pamiętacie zawodnika Sparty Wrocław? W lidze nie błyszczał. Po zdobyciu licencji trafił do klubu z Opola. Wrócił do macierzystego klubu i dostał szansę w lidze - startował w 2002 i 2003 r. Głośno zrobiło się o Bogińczuku w 2002 roku, gdy wygrał finał młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski w Lesznie. To była sensacja. Mało znany zawodnik pozostawił w pokonanym polu Jarosława Hampela i Janusza Kołodzieja. To nie był jego jedyny sukces, ale na pewno największy. Jeszcze stanął na podium mistrzostw Polski par klubowych z udziałem juniorów oraz z wrocławska drużyna świętował tytuł drugiego wicemistrza kraju w 2002 roku.
Jeśli ktoś liczył, że Bogińczuk zostanie dobrej klasy zawodnikiem, to srogo się zawiódł. Wrocławianin zakończył przygodę ze speedwayem i słuch po nim zaginął.
Były takie przypadki w polskim żużlu, że młody zawodnik błysnął i szybko zgasł (fot. Magazyn Żużel)
Podobnie wygląda sytuacja w przypadku dwóch leszczynian - Sławomir Musielak i Kamil Adamczewski. Żeby nie było wątpliwości, oni również mogą pochwalić się medalami. Znaleźli się wśród najlepszych polskich juniorów, zdobywając medale MIMP. I dzisiaj pozostały tylko wspomnienia.
Byli i już ich nie ma
Sławomir Musielak jest starszym bratem Tobiasza, który startuje na żużlu w barwach Apatora Toruń. Sławek pojawia się na stadionie, ale już tylko w roli kibica. Mógłby pomagać bratu np. będąc w jego teamie. Ale starszy z rodzeństw, były żużlowiec założył rodzinę i dał sobie spokój z czarnym sportem.
Musielak 11 lat temu został wicemistrzem Polski juniorów. Na podium stanął w towarzystwie mistrza Patryka Dudka i brązowego medalisty Dawida Lamparta. Obaj nadal ścigają się na żużlu. Po Musielaku zostały tylko wspomnienia i statystyczne zapiski w żużlowym archiwum. To samo dotyczy Kamila Adamczewskiego, wicemistrza Polski juniorów w 2012 r. Leszczynianin w Bydgoszczy przegrał tylko z Maciejem Janowskim. W 2013 postanowił zmienić klubowe barwy. Przeszedł do Falubazu Zielona Góra, z którym podpisał dwuletni kontrakt. Adamczewski swoją transferową decyzje tłumaczył, że chciał regularnie występować w lidze. W Lesznie wśród młodzieży zawsze była duża konkurencja.
Przykładów jak wyżej można jeszcze wymienić. Nie wszyscy zakończyli ściganie, ale ich kariera stacza się po równi pochyłej. Do grona talentów z niewykorzystanym potencjałem zalicza się z Paweł Hlib. Gorzowianin był złotym medalistą drużynowych mistrzostw świata juniorów i drugim wicemistrzem świata juniorów. Wygrywał młodzieżowe indywidualne mistrzostwa Polski. Dobrze radził sobie w lidze. W 2014 roku słuch po nim zaginął. Wrócił po kilku latach i w 2019 wystartował w II lidze. Zimą podpisał kontrakt warszawski z Apatorem Toruń.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz