Zamknij

Indianin ze Szwecji

23:48, 02.06.2019 Aktualizacja: 23:23, 07.09.2021
Skomentuj

Pewnego dnia Piotr Protasiewicz, jeżdżący w szwedzkiej Indianernie Kumla, otrzymał dwa zaskakujące telefony. Najpierw zadzwonił manedżer jednego z zawodników, a później on sam. Obaj pytali o jedno: czy "Pepe" mógłby pożyczyć silnik, bo kolega z jego drużyny gdzieś zapodział swój sprzęt.

Historia, która przydarzyła się Szwedowi Henrikowi Gustafssonowi i skończyła się dobrze. Protasiewicz pożyczył koledze silnik, którego jak mówił - nie dałby nawet wrogowi - bo jest bardzo słaby. Popularny "Henka" nie przejął się jednak ostrzeżeniami i wykręcił 11 pkt. Chwilę po meczu wychodził już z parkingu z puszką piwa i papierosem w ustach. Mimo tak nietypowego i mało profesjonalnego podejścia do żużla Gustafsson stał się prawdziwą legendą czarnego sportu.

 

Młodzieżowy rekordzista

Henrika Gustafssona niezwykle dużo łączy z Tonym Rickardssonem - nie tylko obaj panowie są Szwedami, nie tylko razem stawali na podium Drużynowych Mistrzostw Świata, ale również urodzili się w tym samym roku. "Henka" od "Rickiego" jest starszy zaledwie o trzy dni, kariera pierwszego z zawodników ruszyła jednak z kopyta nieco szybciej. O dzieciństwie Gustafssona wiemy niewiele. W wywiadzie z Markiem Śliperskim dla "Tygodnika Żużlowego", o czym pisał Jacek Hafka, zawodnik wspominał, że starty rozpoczął jako 12-latek, ścigając się w klasie 80 ccm. Na motorze po raz pierwszy miał usiąść już jako 4-letnie dziecko.

"Henka" zadebiutował w 1986 roku w rozgrywkach ligi szwedzkiej. Na lata jego domem stała się Indianerna Kumla, czyli klub z wieloma tradycjami. Historia żużla w tym szwedzkim mieście, jak pisze Ochapski, sięga 1936 roku. Już w latach 40. startujących w jej barwach zaczęto tytułować "Indianami". 13-tysięczna Kumla słynie jednak nie tylko z żużla. Znajduje się tam również największe i najsłynniejsze szwedzkie więzienie. To właśnie w nim karę dożywotniego pozbawienia wolności odsiaduje Serb Mihajlo Mihajlović - zabójca szwedzkiej minister spraw zagranicznych Anny Lindh.

Szwed karierę rozpoczął rewelacyjnie. Nie tylko "Indianie", po dziewięciu latach przerwy wrócili na podium ligowych rozgrywek, ale "Henka" sięgnął również po pierwsze w karierze złoto Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Szwecji. W kolejnych latach wygrywał te zawody jeszcze trzykrotnie. Wspomniane sukcesy czynią go najbardziej utytułowanym młodzieżowcem w historii kraju. W 1989 roku na drugim stopniu podium, przegrywając z wielokrotnym mistrzem, stanął wspominany już Rickardsson. Rok wcześniej, jako 18-latek "Henka" w nagrodę za swoje osiągnięcia poleciał do USA. Tam obok takich gwiazd jak: Per Jonsson czy Jimmy Nilsen wystartował w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Co prawda w zawodach wywalczył tylko cztery oczka, te pozwoliły jednak Szwedom stanąć na trzecim stopniu podium. Radość była tym większa, że ekipa spod znaku "Trzech Koron" na podium wróciła po 12 latach. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to Gustafsson będzie nowym wielkim mistrzem. Szwedzi liczyli na to, że wicemistrz świata juniorów z 1988 roku stanie się następcą Ove Fundina oraz przełamie trwającą od 1984 roku duńską dominację w Indywidualnych Mistrzostwach Świata.

Henrik Gustafsson sięgnął po tytuł mistrza świata w jeździe parami i w rywalizacji drużynowej. Dwukrotnie wywalczył tytuł indywidualnego mistrza Szwecji. W rywalizacji indywidualnej o złoty medal IMŚ najlepszy wynik uzyskał w 1994 roku, zajmując 4 miejsce. Dwukrotnie uplasował się na 5 pozycji - w 1992 i 1996 r.

 

To były jego lata

Sport po raz kolejny postanowił okazać się przewrotny. Szwedzi co prawda dostali to, o czym marzyli, czyli zawodnika seryjnie wchodzącego na podium mistrzostw globu. Tym okazał się jednak nie Gustafsson, ale Tony Rickardsson. "Henka" blisko spełnienia marzeń był już w 1990 roku. Po latach powiedział, że prowadził po trzech seriach, ale w kolejnych wyścigach przywiózł już tylko jedno oczko. Do szczęścia zabrakło mu czterech punktów. Gustafsson miło wspomina starty w drugiej połowie lat 90.

Henrik Gustafsson i Per Jonsson na Odsal Stadium w Bradford

 

- Lata 1990-1995 to był mój czas. Wtedy mogłem sięgnąć po złoty krążek IMŚ, ale jakoś nigdy nie dopisywało mi szczęście - uważa szwedzki internacjonał.

Gustafsson rzeczywiście może mówić o sporym pechu - w tym okresie dwukrotnie jedno oczko dzieliło go od walki o medal IMŚ w wyścigu dodatkowym.

W pozostałych rozgrywkach "Hence" zdecydowanie częściej dopisywało szczęście. Zapisał wiele pięknych kart w historii żużla. Na rodzimym podwórku od 1993 roku indywidualnie sięgnął po pięć medali mistrzostw kraju z rzędu, a "Indianom" pomógł pierwszy raz w historii nałożyć mistrzowską koronę. O kolejnym pechu Gustafsson może mówić w kontekście Mistrzostw Świata Par. Imprezę, która przyniosła mu aż trzy medale z rzędu, zlikwidowano w 1994 roku. Szwedom w kolekcjonowaniu medali pozostały więc Drużynowe Mistrzostwa Świata, te w składzie z Gustafssonem na podium kończyli aż siedmiokrotnie (w tym dwukrotnie wygrywając).

"Młodym zawodnikom często powtarzam, żeby oglądali nagrania z jazdą Henki Gustafssona. Był wyjątkowy na torze, prezentując świetną technikę jazdy" - Adam Skórnicki, menedżer Falubazu Zielona Góra

 

Odpowiednia dieta

Drugim obok Indianerny Kumla klubem, z którym "Henka" związał się na dłuższy okres, była Polonia Bydgoszcz. Trafił do niej w 1995 roku, po drodze jeżdżąc w trzech innych ekipach: toruńskiej, wrocławskiej oraz zielonogórskiej. W drodze na jeden z meczów w barwach Sparty Wrocław z ekipą Gorzowa towarzyszył zawodnikowi Tomasz Lorek. W podróży, której przebieg opisał Jacek Hafka, dziennikarza zaskoczyło wiele rzeczy. Gustafsson nie tylko miał mieć bardzo nikłą wiedzę o polskiej lidze, swoim klubie i kolegach, z którymi startował, miał również pokazać, czym dla niego jest odpowiednia przedmeczowa dieta. "Henka" przed meczem postanowił bowiem posilić się trzema batonikami i butelką coca-coli. Szesnaście lat później Szwed powiedział, że jego ukochany sport bardzo mocno się zmienił, a zawodnicy zaczęli zwracać uwagę nawet na to, co jedzą i piją.

Piotr Protasiewicz i Henka, dwaj przyjaciele z Polonii Bydgoszcz i Indianerny Kumla

W bydgoskim klubie ekscentryczny zawodnik osiadł na dłużej. Spędził w nim sześć sezonów i mocno przyczynił się do królowania tej drużyny na polskim podwórku. Wraz z braćmi Gollobami doprowadził Polonię do pięciu medali mistrzostw kraju, w tym aż trzech złotych. Choć w 2001 roku klub sięgnął po brązowy krążek, Gustafsson zaliczył bardzo słaby sezon. Jego średnia biegowa wynosiła tylko nieco ponad 1,2 pkt. Mimo ostatniego kiepskiego sezonu Szwed nadal jest bardzo ciepło wspominany w klubie z Pomorza. Świadczy o tym choćby fakt, że Zbigniew Leszczyński - sponsor tej drużyny, w rozmowie z "Expressem Bydgoszcz" wspominał go jako jednego ze swoich młodzieńczych idoli.

 

Szachownica na głowie

Gustafssonowi sławę przyniosło coś zdecydowanie większego niż torowe osiągnięcia. Te - choć mogą imponować - nie stawiają go w gronie najlepszych w historii. Jego pozatorowe zachowanie stawia go jednak w pierwszym rzędzie żużlowych ekscentryków. Szwed miał niezwykle ciekawe podejście do żużla. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" w 2010 roku mówił o tym, że zawodnicy zbyt poważnie podchodzą do rywalizacji. Szaleństwem nazwał liczbę startów, które odbywają się w ciągu jednego sezonu. Mówił, że po prostu brakuje im czasu na zabawę. Ze słów zawodnika można wysnuć wniosek, że żużel był dla niego zabawą. Nic bardziej mylnego, był czymś zdecydowanie więcej. Rok wcześniej w rozmowie z tą samą gazetą mówił, że to dla niego styl życia.

W polskiej lidze zdobył siedem medali, w tym cztery tytuły drużynowego mistrza Polski. Trzykrotnie wygrywał ligę, będąc zawodnikiem Polonii Bydgoszcz

Wokół "Henki" narosło również wiele legend. W oczach wielu dziennikarzy nadal zasługuje na miano największego imprezowicza wśród żużlowców. Po części, o czym zawodnik mówił, we wspomnianym już wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", jest to prawda. Często historie były jednak koloryzowane. Miały pojawiać się nawet opowieści, że Gustafsson potrafił wypić 10 piw, a później wsiąść na motor. Faktem pozostaje jednak, że Szwed lubił się zabawić, a do sportu podchodził mało profesjonalnie. Choć nie lubił chodzić na dyskoteki, uwielbiał mocniejsze brzmienia. Jacek Woźniak, klubowy kolega "Henki" w Polonii Bydgoszcz, przyznaje, że Gustafsson miał po prostu inne podejście do żużla. Prasa rozpisywała się, jak po jednym z turniejów Grand Prix w 1996 roku "Henka" podczas zawodów był niezwykle wyluzowany. Nie analizował torowej rywalizacji, a jedynie siedział na rozkładanym krześle i palił jednego papierosa za drugim. Papierosy również były nieodłącznym elementem wizerunku tego zawodnika. Szwed zadziwiał często również swoim wyglądem. W latach 90. nosił dredy, które opadały mu na wygoloną na wzór szachownicy głowę.

Miał wielki talent. Bardzo swobodnie prowadził motocykl czy szybko zdobywał serca kibiców. Miał zadatki na wielkiego mistrza, chociaż nigdy nie stanął na najwyższym stopniu podium IMŚ. Zabrakło szczęścia. - Sam Ermolenko, były żużlowiec, mistrz świata 1993 r.

Gustafsson budził również wiele pozytywnych emocji, uważany był bowiem za jednego z najsympatyczniejszych żużlowców. Kibiców porywała również jego widowiskowa jazda oraz waleczność. Jak pisze szwedzki portal olis.nu, specjalnie dla niego przyjeżdżali na mecze drużyny z Kumli oraz nazywali go "wirtuozem motocykla".

[WIDEO]10[/WIDEO]

Żużlowa kariera "Henki" trwała ponad ćwierć wieku. Na torze słynął z waleczności, nieszablonowych ataków, kochał show i widowiskową jazdę.

 

Jazda w dół

W 2001 roku Gustafsson pożegnał się z rozgrywkami cyklu Grand Prix. Rok później po raz ostatni startował w Polsce w ekstraligowej drużynie. Przygodę z najlepszą ligą świata skończył w Wybrzeżu Gdańsk. Do naszego kraju co prawda jeszcze wrócił, jednak jeździł już tylko w niższych ligach. Zdecydowanie dłużej trwała jego przygoda z Indianerną Kumla. Barw tego klubu bronił nieprzerwanie przez 23 sezony! Jego odejście w 2008 roku oraz powrót w sezonie 2011 wzbudziło wiele kontrowersji. W wywiadzie dla szwedzkiego portalu na.se "Henka" wspominał, że przed odejściem w klubie był źle traktowany, a trener Daniel Andersson Bäckström często był wobec niego nieszczery. W innej z rozmów przyznał, że klub miał nie płacić mu na czas. Odchodząc, jak twierdził, nie usłyszał nawet słowa dziękuję. Po zakończeniu kariery temat drużyny powracał do niego jak bumerang. Po nieudanych występach zdarzało się nawet, że kibice mieli publicznie domagać się obsadzenia byłego zawodnika w roli trenera lub menedżera drużyny - tak się jednak nie stało. W tej ekipie jeździł również syn "Henki" Simon.

Henrik Gustafsson, Kelvin Tatum, Show Moran

 

Nie jest tajemnicą, że najstarszy potomek Gustafssona odziedziczył część talentu ojca. Już jako 3-latek na swoim małym motorku jeździł w parku maszyn, a po zawodach wyjeżdżał na tor. Simon wynikami nie dorównał jednak ojcu, a w 2014 roku zawiesił żużlową karierę. Trzy lata później do drużyny z Kumli powrócił w nowej roli. Portal lansposten.se donosił, że Simon zajął się marketingiem drużyny. Syn "Henki" współprowadzi agencję zajmującą się rozwojem aplikacji mobilnych oraz grafiką.

 

Nowa pasja

Henrik Gustafsson karierę zakończył ostatecznie w 2012 roku. W barwach "Indian" przejeździł więc 24 sezony, podczas których wystąpił w 347 meczach oraz wywalczył 3166 pkt. Mimo otrzymywania różnych ciekawych propozycji i próby komentowania meczów zdecydował się na zupełnie nową aktywność, którą szeroko opisał portal na.se.

Gustafsson po zakończeniu kariery zajął się biznesem. Prowadzi restaurację, którą często odwiedzają kibice czarnego sportu

Żużlowiec siedem lat temu w Kumli założył własną restaurację, którą nazwał "Henkas". Działający nadal lokal specjalizuje się w przygotowywaniu tradycyjnych, szwedzkich potraw. W rodzinnej restauracji pracuje również partnerka zawodnika Eva, której królestwem jest kuchnia. Kobieta ma duże doświadczenie w gastronomi, wcześniej przez 15 lat pracowała w bistro w Australii. Henka natomiast nadal robi to, co chyba lubi najbardziej. Przyciąga do siebie ludzi, którzy widząc go przed lokalem, spontanicznie się zatrzymują. Kiedyś przyciągał kibiców na sportowe areny, teraz zaprasza ich do swojej restauracji.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%