Kacper Halkiewicz, to 15-letni zawodnik Włókniarza Częstochowa. Zabłysnął swoim doskonałym występem w Otwartych Młodzieżowych Mistrzostwach Śląska na torze w Rybniku.
Młody lew pokazał pazur zdobywając czternaście punktów i przerywając tylko raz ze zwycięzcą całych zawodów - Pawłem Trześniewskim. Kacper został młodzieżowym wicemistrzem Śląska. Czy to zapowiedź błyskotliwej kariery?
O początkach kariery, "kosiarce" i kebabie z Kacprem i jego tatą Wojciechem rozmawia Mateusz Lupa.
Byłeś jednym z niewielu zawodników, którzy dobrze przeczytali Rybnicki tor. Dodatkowo, można powiedzieć, że te zawody były jednymi z tych pierwszych na "poważnie".
Kacper Halkiewicz: Tak, to był mój pierwszy mecz w Rybniku, nie miałem okazji wcześniej się tu pojeździć. Udało nam się dobrze spasować z torem praktycznie od razu. Od początku wszystko było dobrze, no i tak wyszło, że udało się to dotrzymać do końca. Jeśli chodzi o występy ogólnie, to wcześniej ścigałem się w różnych zawodach na 250tce, no ale wiadomo że ta 500tka to już co innego. Tutaj można powiedzieć, że zaczynam.
Wygląda na to, że po czerwcowej kontuzji w Zielonej Górze już nie ma śladu. Przypomnijmy, że doznałeś tam złamania kości podudzia.
Kacper Halkiewicz: Niestety ślad jakiś został. Czuję jeszcze pewien dyskomfort podczas jazdy, ale jest już dobrze. Moja rehabilitantka powiedziała, że już jest wszystko w porządku, więc mogłem rehabilitację zakończyć. Czekam jeszcze na zabieg wyjęcia śruby z nogi. To będzie w grudniu i tak naprawdę po tym zabiegu będziemy wiedzieli już więcej. Na razie wszystko wygląda bardzo dobrze.
(fot. Archiwum rodzinne) Mały Kacper na "kosiarce"
Jesteś bardzo młodym zawodnikiem, ale widać, że Ty i twój team, bardzo poważnie podchodzicie do żużla. Jak wygląda na co dzień praca nad formą i rozwijaniem umiejętności sportowych?
Kacper Halkiewicz: Obecnie trenuje mnie pan Józef Kafel, wcześniej był to pan Sławomir Drabik, któremu przy każdej okazji bardzo dziękuję za wszystko co dla mnie zrobił. W trakcie sezonu są to przede wszystkim treningi na torze żużlowym. Teraz po jego zakończeniu, jak co roku skupimy się oczywiście na treningach pod kątem fizycznym i ogólnorozwojowym. Pewnie za miesiąc już ruszymy z kolejnymi treningami. Na hali prowadzi je Pan Piotr Lichota, pracuję z nim już od czterech lat i zawsze jest bardzo fajnie. Będzie także zgrupowanie dla zawodników U24, zawodnicy bardziej doświadczeni mają zgrupowania wspólnie. My juniorzy przygotowujemy się we własnym gronie.
[ZT]28450[/ZT]
A jak zaczęła się twoja przygoda z tym sportem? Pamiętasz jakiś konkretny moment, w którym powiedziałeś sobie, że chcesz jeździć?
Kacper Halkiewicz: Na motorze zacząłem jeździć w wieku pięciu lat, bardzo mi się to spodobało. Później poszedłem na mini tor na Brzegowej i spodobało mi się jeszcze bardziej! Podobała mi się jazda w lewo, no i ta szybkość. Tak to się zaczęło. Ten mój pierwszy motor to była taka jakby "kosiarka" - 50-tka. Drugi motocykl też był przerobiony na mini żużlówkę, była to chyba Yamaha, ale też nic bardzo profesjonalnego.
Rodzice od razu pogodzili się z tym, czy jednak trzeba było trochę namawiać żeby zapisali Cię do szkółki?
Kacper Halkiewicz: Tata to się od razu zgodził. Mama się trochę obawiała, ale po jakimś czasie i ona dała się przekonać.
Żużel to sport, który pochłania mnóstwo pracy, energii i czasu. Udaje Ci się pogodzić sport ze szkołą?
Kacper Halkiewicz: No niestety to jest zawsze jakieś utrudnienie, tym bardziej jak już skończyłem podstawówkę, to jest też i trochę więcej lekcji, no i trzeba się trochę z nich zwalniać. Tutaj ogromne podziękowania dla wychowawcy i nauczycieli za wyrozumiałość w tej kwestii. Mieszkam poza Częstochową więc często bywa tak, że prosto ze szkoły biegnę na trening, bo nie ma już czasu na to, żeby zrobić przystanek w domu. Dlatego konkretny posiłek zjadam już po, będąc u siebie, choć zawsze znajduje się czas żeby jeszcze się posilić przed samym treningiem.
[ZT]29689[/ZT]
Jak wygląda twoje zaplecze jeśli chodzi o motocykle i silniki?
Kacper Halkiewicz: Na początku wszystko co niezbędne zapewnili mi rodzice i dziadkowie. Obecnie jeżdżę na motocyklach klubowych, za co bardzo serdecznie dziękuję. Silniki klubowe dla nas juniorów są podkręcane u pana Jarosława Krawczyka oraz Flemminga Graversena.
A czy jest osoba, którą możesz nazwać swoim żużlowym idolem?
Kacper Halkiewicz: Tak. Dla mnie wzorem jeśli chodzi i czarny sport jest mój były już trener pan Sławomir Drabik. Podoba mi się jego styl jazdy. Bardzo dużo też mu zawdzięczam, bardzo mi pomagał, doradzał, podpowiadał i korygował błędy, które popełniałem jeżdżąc. Dlatego jest dla mnie bardzo ważną osobą i można powiedzieć żużlowym idolem. Starałem się wykonywać wszystko to co podpowiadał i to pomogło mi w rozwoju jako zawodnikowi. Kto wie... może jeszcze kiedyś nasze drogi się zejdą i znowu będę mógł czerpać wiedzę z jego doświadczenia.
Ostatnio byłem świadkiem zabawnej rozmowy między pewnym mini żużlowcem a mechanikiem klubowym o kebabie, byciu za ciężkim i końcu sezonu. Czy Ty odmawiałeś sobie czegoś podczas trwania sezonu i z utęsknieniem czekasz aż się on skończy aby to zjeść?
Kacper Halkiewicz: Nie ma takiej rzeczy. Raczej nie odmawiam sobie niczego. Jem wszystko ale wiadomo, że z umiarem. A kebabu akurat nie lubię (śmiech).
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:
Z perspektywy taty
Na początkowym etapie kariery ogromną rolę odgrywają rodzice. To nie jest łatwe, wymaga sporych nakładów, determinacji i... odwagi. Żużel to trudny i niebezpieczny sport. Jak to wszystko wygląda z perspektywy rodzica? Między innymi o tym z tatą Kacpra, Wojciechem Halkiewiczem rozmawia Mateusz Lupa.
Rozmawiałem z Kacprem o jego początkach z motocyklem. A jak Pan pamięta te początki właśnie?
Wojciech Halkiewicz : My jesteśmy rodziną żużlową. Ja chodzę na żużel od nastolatka, żona zaraziła się ode mnie, a nasze dzieci na swoich pierwszych zawodach były będąc jeszcze w brzuchu mamy! Kacper w zasadzie od zawsze na żużel chodził i wiedział, co to jest, będąc nawet małym chłopcem. Pierwszy raz na stadionie był w kwietniu 2007, mając tylko 3 miesiące!
Zaczęło się wszystko od takiego małego chińskiego motorka, którego się "odpalało" rzeczywiście jak kosiarkę. Miał jakoś pięć lat wtedy, i tak sobie jeździł tym motorkiem na posesji u dziadka. Trwało to około dwóch lat. Zwróciliśmy uwagę, że Kacper wszystko co podpatrzył na zawodach żużlowych, starał się kopiować. Nachylał się nad kierownicą, próbował jakieś uślizgi robić. Jak się przewrócił, to od razu wstawał. Trzeba mu było tylko odpalić motor i jechał dalej. Stwierdziliśmy, że coś tam w nim drzemie i może warto go zabrać na mini tor, bo może mu to się spodoba. I tak trafiliśmy na mini tor na Brzegową, na mini tor, żeby sobie zobaczył jak to wszystko tam wygląda.
(fot. Archiwum rodzinne) Kacper i tata po zawodach w Gdańsku
Później, ten mały motorek crossowy nieco przerobiliśmy, dospawaliśmy a`la hak z kawałka rurki. Do tego kupiliśmy jakiś strój crossowy, kask na Allegro, ochraniacze. Jak Kacper sobie tak jeździł na Brzegowej, to mimo tego, że motor nie miał takiej mocy to on sobie już w takim lekkim uślizgu jeździł. Pamiętam to jak dziś, że to ja się bardziej stresowałem i napociłem pilnując go. Kacprowi jazda przychodziła bardzo naturalnie. Nawet można powiedzieć, że on lepiej jeździł na motorze niż na rowerze. I tu też pewna ciekawostka. Gdy Kacper miał trzy lata, odkręciłem mu boczne koła w rowerze, a on, bez żadnej pomocy, sam już na tym rowerze się utrzymywał i jeździł. Potem już poszło lawinowo. Te motory były zmieniane, stopniowo się rozwijał, poznawał, zagłębiał w tym temacie aż do momentu w którym jesteśmy dzisiaj.
A pamięta pan ten moment w którym zrobiło się poważnie?
Wojciech Halkiewicz : Wszystko wyszło tak naprawdę jakoś naturalnie w rozmowie. Rozmawialiśmy, czy Kacprowi się to podoba, czy chciałby jeździć. No opór ze strony mamy był na początku. Przy mini żużlu, jego mama przymknęła oko, bo tam tam nie było tak groźnie. Gorzej było jak się zaczęła się jazda 250-tką i teraz 500-tką. Ale jak tylko Kacper będzie chciał to robić, to my jako rodzice będziemy go wspierać i mu pomagać. On tym żyje, to jest jego pasja. Pozbawiając go tego, zrobiło by mu się tylko krzywdę. Wiadomo, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i dobry występ w jednych zawodach to nie mistrzostwo świata. Ale Kacper już nieraz pokazał, że ma potencjał i miejmy nadzieje, że będzie się rozwijał. Przed nim na pewno jeszcze dużo pracy na treningach.
Motocykle na treningi i zawody zapewnia klub, a czy pojawiają się już powoli sponsorzy i partnerzy gotowi pomagać Kacprowi?
Wojciech Halkiewicz : Tak, motocykle mamy od klubu. Są one przydzielone do zawodnika indywidualnie na sezon. Potem jeszcze są dopasowywane pod kątem konkretnego zawodnika, chodzi o siodełko i kierownicę. Jeśli jest potrzeba serwisu silnika, to zajmują się tym klubowi mechanicy. Bardzo dziękujemy Włókniarzowi, za to że udostępnia motocykle. Należą się ukłony dla zarządu klubu za to że, daje nam i innym młodym chłopakom szansę rozwoju i do tego rozwoju tworzy dobre warunki. Po naszej stronie jest wymiana opon czy sprzęgła oraz mycie i dbanie o motory w trakcie sezonu. Co do sponsorów. Są już prywatne firmy i osoby, które nam pomagają, za co również jesteśmy wdzięczni. My na dzień dzisiejszy skupiamy się na rozwijaniu zaplecza dla Kacpra, inwestujemy w mniejsze akcesoria, osprzęt i rozbudowę przydomowego warsztatu.
[FOTORELACJA]125[/FOTORELACJA]
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu magazynzuzel.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz