Coś drgnęło, gdyż najwyższą frekwencję w tym sezonie zanotowali organizatorzy meczów PGE Ekstraligi w Toruniu i Lesznie. O ile w grodzie Kopernika miejscowi fani nie żałowali decyzji o wybraniu się na żużel, to w Lesznie niektórzy kibice kręcili nosem z uwagi na wynik meczu.
Bardzo dobre widowisko zafundowali toruńskim fanom podopieczni trenera Roberta Sawiny i goście z Gorzowa. Kilka wyścigów stało na wysokim poziomie i ściganie mogło zadowolić największych koneserów czarnego sportu.
Ten ostatni bieg
Tak było, gdy na tor wyjeżdżali Bartosz Zmarzlik i liderzy "Aniołów". Ale również Martin Vaculik, Anders Thomsen czy Szymon Woźniak rozkręcali niezłą prędkość i atakowali. Gorzowianie prowadzili różnicą 8 punktów i gospodarza zdołali doprowadzić do remisu. O wyniku meczu decydowała ostatni bieg, w którym Patryk Dudek i Robert Lambert rozpalili widownię, pokonując Zmarzlika i Thomsena.
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:
[WIDEO]421[/WIDEO]
To był najlepszy mecz w tym sezonie w Toruniu. Właściciele Apatora naocznie przekonali się, że toruńscy kibice wciąż kochają speedway i widowiska na najwyższym poziomie. Dlatego nie oszczędzają na kontraktach zawodników, budując mocny skład na kolejny sezon. Są w nim już Patryk Dudek i Robert Lambert. Kwestią czasu są kolejne nazwiska i jeden ważny element całej układanki - przywrócenie do ścigania Emila Sajfutdinowa.
Jednym z bohaterów meczu okazał się Dudek, który kilka dni wcześniej parafował nową, 2-letnia umowę z toruńskim klubem. Dudek w 15 meczu razem z "Lambo" przypieczętowali wygrana swojej drużyny, pokonując dwukrotnego mistrza świata Zmarzlika. Na torze było gorąco. Akcja z udziałem Dudka i Zmarzlika ruszyła lawinę komentarzy.
Tak jak jeżdżą najlepsi
- Uważam, że pojechałem tak jak jeżdżą najlepsi w Grand Prix. To była walka. Wiedzieliśmy, że to był decydujący bieg. Bartek w tej sytuacji pojechałby tak samo - powiedział o 15 biegu Patryk Dudek. - Martwiłem się, czy znajdę dobre miejsce z trzeciego pola startowego. Tam było bardzo twardo. Jechałem tylko w jednej gonitwie z pola A i to pole było wyśmienite. Reszta była loterią. Szukałem miejsca żeby się dobrze ustawić. Ostatnio dużo ryzykuję z przełożeniami. Przed pierwszym biegiem zaryzykowaliśmy z przełożeniami i miało być dobrze, a wyszło to co ostatnio wychodzi jak ryzykuję. Szukamy cały czas, by było jak najlepiej.
Apator pokonał "Stalówkę" 47:43.
Spokój przed Grudziądzem
Zacięty bój obejrzeli kibice w Lesznie, gdzie miejscowa Fogo Unia uległa Betard Sparcie Wrocław 44:46. Żadnej z drużyn nie udało się zdobyć punktu bonusowego, gdyż w pierwszym meczu na "Olimpico" we Wrocławiu lepsi okazali się goście, zwyciężając dwoma punktami.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) Zacięty bój obejrzeli kibice w Lesznie
- Cieszy wygrana, która daje nam większy spokój przed meczem z Grudziądzem - odetchnął z ulgą po zawodach Gleb Czugunow.
- Wynik jest okey. Mnie dodatkowo cieszy, że wróciłem po kontuzji i na motocyklu czułem się swobodnie - dodaje Daniel Bewley.
Leszczynianie trochę na własne życzenie pogubili punkty i w efekcie musieli przełknąć gorycz porażki. Na pewno tor tym razem nie był ich atutem, co pokazuje choćby słabsza skuteczność Janusza Kołodzieja i błędy popełniane przez Piotra Pawlickiego. Ten drugi sprawiał wrażenie, jakby ścigał się z klubowymi kolegami, a nie z rywalami.
- Mecze Leszna z Wrocławiem są niemal zawsze na styku. Każdy chce wygrać. Każdy chce z jak najlepszej pozycji przystąpić do play-off. Szkoda, że nie ma punktów, aczkolwiek kibice z jakości widowiska mogą być chyba zadowoleni - dyplomatycznie podsumował porażkę kapitan Byków Janusz Kołodziej.
Podobnie jak w Toruniu także w Lesznie o końcowym rozstrzygnięciu decydował ostatni bieg. Wrocławianie byli zespołem lepszym. Leszczynian stać było tylko na "urwanie bonusa", którego nie zdobył.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz